Tuesday 13 October 2009

???znaki zapytania???

Uciekły mi moje myśli... To straszne!
Więc tym razem chyba nie będzie o emigracji... Tylko o tak zwanych życiowych znakach zapytania. Bo nocą potoki myśli najszybiej płyną... I tych znaków zapytania pojawia się najwięcej. Jedne znikają w lustrze, gdy wklepuję w twarz krem na noc. Inne tworzą jakieś dziwne kształty, z których wykluwają się nowe pomysły, które eksplodują energią do działania. Tylko, że... czasem jest bum!, czyli generalnie większa część energii przekształca się w pytanie: A co ja zrobię jak mi się nie uda??? Dramat, prawda?
Wyobrażam sobie taką sytuację: za cztery powiedzmy lata wracam do Polski z pewnym niedowierzaniem, że te cztery lata tak szybko minęły. I ludzie się mnie pytają co ja właściwie przez te cztery lata robiłam. A tu tak... kanapeczka, kawka, ciastko, zupcia, sałatka... oj! sałatka to już coś bardziej wyszukanego... to raczej w domu po godzinach... Jakby tak każdą kanapkę przeliczyć na zdanie czy nawet pół zdania mojej pracy magisterskiej to by mi doktorat wyszedł!
No i dalej sobie wyobrażam, że tak ktoś się mnie pyta: no to po co właściwie było ci tam siedzieć tyle czasu? Ehhhh.... Znaki zapytania eksplodują mi przez uszy! I co dalej? Energia eksploduje, wielkie bum! i nic już nie ma. Zaczynam od nowa.
To może bardziej optymistyczna wizja. Powiedzmy, że serio wzięłam sobie do serca, że dyplom magistra zobowiązuje i zabrałam się za swoją karierę. Jakoś się to wszystko kręci. Cierpliwość została wynagrodzona, pracuję w swoim zawodzie za całkiem dobre pieniądze. I nagle... bum! wracam do kraju. I znowu w mojej wizji pojawia się osoba, metafora znaku zapytania: Po co wróciłaś? Źle ci tam było? hmmm....

No nie! Znowu jakaś czarna wizja mi się wyłoniła! Zastanawiam się jaką by tu przytoczyć historię: smutną czy radosną i prawdę mówiąc nie wiem. Niezależnie od klimatu byłaby sugestywna. Chyba więc pogrożę się w tym moim wielkim znaku zapytania i będę czekać aż wybuchnie i obdarzy mnie jakąś konstruktywną energią do działania. Bo znaki zapytania wciąż będą się pojawiać i chyba chodzi o to, by je jakoś uchwycić i wrzucić w ten nocny potok myśli, tak by dopłynęły do właściwego portu.
No to co, moja pani, zapytam samą siebie, jak już mamy dyplom magistra to zaczynamy zdawać niekończący się egzamin z życia?! Hę?

No comments:

Post a Comment