Monday 3 January 2011

noworocznie

Tym razem Nowy Rok zaskoczył mnie na ziemi ojczystej...
Zaskoczył? Tak, w powyższym zdaniu celowo napisałam "zaskoczył". Ostatnio wszystko wszystkich zaskakuje: zima, śnieg, linie lotnicze i pe-ka-pe. Więc i Nowy Rok może zaskoczyć, czyż nie? Zwłaszcza jeśli sylwestrowa noc okazuje się totalnie spontaniczną, jak za dawnych dobrych czasów. Tyle na temat zaskoczeń.
A Nowy Rok w Polsce? Biało, biało, biało... Dwucentymetrowy śnieg, który straszy wszystkich w Edynburgu to nic w porównaniu z białą pieżynką jaką przykryta jest Polska cała. Tu śnieg jest wszędzie i nic nie zanosi się na to, żeby miał niedługo zniknąć. Wygląda to pięknie, ale nieco utrudnia przemieszczanie się przestrzenne. Czasami nawet nieco znacznie utrudnia. Jednak Polakom to i zima niestraszna! Grozą brzmią komunikaty radiowe o powrotach z Sylwestra i o tym co dzieje się na dworach pe-ka-pe, ale podróżnych pełno. Słyszę, że gdzieś na jakiejś stacji podróżni oczekujący na opóźniony 40 minut pociąg nie mogli do niego wsiąść, gdy ten w końcu nadjechał, gdyż po prostu nie było miejsc. Nawet na korytarzu. Fizycznie nie dało się wsiąść do pociągu. Z kolei w innym mieście miał zostać doczepiony dodatkowy wagon, ale wagonów już zabrakło i nic nie doczepiono. Już nie mówiąc o parogodzinnej podróży na korytarzu pociagu, który ma parogodzinne opóźnienie, a podróżni chyba powinni się cieszyć, że w ogóle do pociągu wsiedli i że ten pociag, powoli bo powoli, ale jedzie. I tego typu historie...
Ale jak to komentują media? Powiedziałabym, że jest to coś w stylu ogromnego zrozumienia dla podróżnych i stosu pytań do pe-ka-pe, co zamierza zrobić, by rozwiązać zainstniały problem. Zupełnie inaczej niż media brytyjskie nawołujace, by pozostać w domu i call off all the unnecessary journeys.
Najbardziej jakoś przypadło mi do gustu to określenie unnecessary journeys (podróże niekonieczne czy też obligatoryjne). Doskonale pamiętam moment, kiedy zastanawiałam się czy mój wyjazd na święta bożonarodzeniowe do Polski jest podóżą konieczną czy też niekonieczną. Gorąco namawiana przez komunikat na stronie internetowej linii lotniczych, w których wykupiłam bilet, do tego by nawet nie pojawiać się na lotnisku tylko kliknąć tam gdzie trzeba i anulować całą rezerwację, wpatrywałam sie w moją do połowy spakowaną walizkę. I wtedy zrozumiałam tą irracjonalną konieczność podróży na święta tkwiącą w nas Polakach, zwłaszcza tych stęsknionych za domowym ciepłem w mroźną zimę. Okazało się także, że konieczność tą rozumieją, albo chociaż skutecznie udają, że rozumieją, pracownicy innych linii lotniczych, którzy na pokładzie samolotu lecącego z Glasgow do Berlina podają komunikaty w języku polskim.
Bo polskie święta mają swój niepowtarzalny klimat i nawet jeśli dobrze nam z dala od domu, w te świeta coś nas do domu ciągnie. Myślę, że to coś niezwykle pięknego i bezcennego. I choć czasem drogi są nieprzejezdne, lotniska zamknięte, a pociągi opóźnione o parę godzin, to jakoś dajemy radę dotrzeć na święta do domu rodzinnego i cieszyć się ze wspólnie spędzonych chwil. Nawet tych krótkich. Jeśli chodzi o polskie świeta bożonarodzeniowe to potrafimy dopiąć swego i znaleść sie we właściwym miejscu o właściwym czasie. I w takich właśnie chwilach jestem z nas, Polaków dumna. Jestem z nas dumna, bo potrafimy dopiąć swego mimo przeciwnościom losu!
I takiej właśnie pozytywnej zawziętości w realizacji celów i wiary w to, że nam się uda w tym Nowym 2011 Roku nam Polakom życzę!