Tuesday 21 September 2010

pofestiwalowo

"Napisz coś, no napisz coś wreszcie..." dudni nieznośnie w mojej głowie od pewnego czasu ze zmienną, acz natężającą się częstotliwością. Bo tak: był Festiwal, słynny edynburski festiwal, o którym wypadałoby napisać. No właśnie... wypadałoby... Ale nie napisałam ani słowa na ten temat! I bynajmniej nie mam zmiaru karcić się za to ani obiecywać poprawy w roku następnym. Niech tak już pozostanie, Festiwal na moim blogu nie doczekał się jakiegokolwiek komentarza na bieżąco i w związku z tym nie doczeka się żadnych "achów i ochów" w miesiąc po. A w życiu!
Fakt faktem, kiedy tak sobie siedzę sama w moim pokoju popijając malinową herbatę i słuchając Sigur Ros i tak się zastanawiam co ja mam właściwie zrobić, dociera do mnie, że właśnie takich spokojnych wieczorów brakowało mi w tej sierpniowo - festiwalowej gonitwie... Za którą to teraz w pewnym sensie tęsknię.
Bo to jest właśnie charakterystyczne dla Edynburga: przez miesiąc to miasto nie jest normalne. Przez miesiąc to miasto żyje tempem dziesięciokrotnie szybszym niż przez pozostałe jedenaście. Przez miesiąc to miasto jest istnym koszmarem dla rowerzystów, którzy muszą przejechać przez tak zwane Mosty, że już o Royal Mile nie wspomnę. Przez miesiąc to miasto jest istnym rajem dla imprezowiczów, którzy mogą tańcować w klubach do piątej rano i wracać do domu kiedy świta. Przez miesiąc to miasto jest zapewnieniem bytu dla niejednej kanapkowni, pajolandii i tym podonych, w których to dzienny utarg przez ten jeden miesiąc równy jest tygodniowemu przez pozostałe jedenaście. Przez miesiąc to miasto jest stolicą swoistej mody, kreatywności i kiczu, w której nie istnieje stwierdzenie "tak ubrać się nie wypada", tu wszystkie kolory, kroje, świecidełka i stroje z epoki są dozwolone, a właściwie pożądane. Przez miesiąc w tym mieście wypada zainteresować się teatrem... Ale o tym pisać nie będę. Nie będę pisać o tym co wypada, a czego nie wypada robić. To wszyscy wiedzą.
Refleksja jest następująca: moi drodzy, jeśli chcecie zaprosić do Edynburga swoją rodzinę, przyjaciół, znajomych, żey zobaczyli jak wygląda nienormalne życie w tym mieście, zabukujcie im bilety rajanera na sierpień. Najlepiej już teraz, póki ceny są jeszcze niewysokie. Jeśli chcecie zaś pokazać im szarą codzienność i nudne, niespieszne życie, powiedzcie, że w sierpniu dostajecie tajemniczej gorączki i musicie zwalczać ją w słońcu tropików, a zatem w Edynburgu was nie ma. Istnieje wtedy szansa, że rodzinka odwiedzi was w jednym z pięknych pozostałych jedenastu miesięcy, kiedy to da się przez to miasto spokojnie przejść, zatrzymać się tam gdzie się chce i zwrócić uwagę na to, na co się chce.