Saturday 30 January 2010

obieg wtórny

Ano, idę sobie tak chodnikiem, wracam do domu skąśtam, z pracy czy z zakupów powiedzmy. Nie ważne zresztą. Omal nie wlazłam na jedną z bezpańskich sof stojących sobie na chodniku. No stoją tak sobie, ktoś ich nie chciał, bo kupił nowe czy też postanowił, że gości od tej pory usadza na podłodze lub też nie przyjmuje ich wcale albo jeszcze coś. Mniejsza o to. Softy czekają aż ktoś je przygarnie. Ja tym kimś nie będę, bo już stoi u mnie w pokoju magiczna błękitna sofa, której nie wymienię na żadną inną. Jakby ktoś tak szafę na ubrania wystawił to pewnieże tak, od razu, ja pierwsza. Dajcie mi tylko cynk, gdzie stoi jakaś szafa na wystawce!
Mijając te sofy pomyślałam sobie (po raz kolejny już), że te wystawki to jednak genialny wynalazek. Coś ci niepotrzebne, a komuś może się przydać i nie produkuje się tyle śmieci niepotrzebnie. Genialne! Ale z drugiej strony pamiętam jaki to był dla mnie na początku mojej emigracyjnej przygody szok. No bo jak to tak legalnie brać sobie coś z ulicy czy ze śmietnika? I czy to aby wypada? Bo to chyba raczej lekki obciach tak w śmietnikach buszować...
Przypomniała mi się taka oto scena:
Rok 2006, koniec lata, Edynburg. Moje pierwsze dni na szkockiej ziemi... Wieczór. Siedzę już w domu, w piżamce, gotowa do pójścia spać. W końcu rano do pracy (pracowałam wtedy w takim bed&breakfast, gdzie o 8 rano musiałam stawić sie zwarta i gotowa do pracy). W każdym bądź razie słyszę jak wracają moi współlokatorzy... i nie wracają sami, tylko... z szafką. Patrzę się na nich, a oni mówią: "No, stała na śmietniku, a my potrzebujemy jakiejś szafki do łazienki, żeby te wszystkie kosmetyki pomieścić..."
Pamiętam, że było to dla mnie coś nowego i niespotykanego do tej pory. Teraz to już norma. W końcu mamy tu wtórny obieg, no nie? Wprawdzie wystawki nieco skromniejsze, w końcu mamy kryzys, nie da się ukryć... no ale są.
A poza tym mówiąc o wtórnym obiegu muszę koniecznie wspomnieć o instytucji znanej jako Sunday market czy też on boot car sale, gdzie za marne grosze można nieraz kupić prawdziwe skarby. Ale opisanie tego fenomenu odkładam na kolejny post, a tymczasem uroczyście obiecuję jutro rano wstać i stawić się na Sunday'u!

No comments:

Post a Comment