Thursday 28 January 2010

imprezowo...

O imprezach będzie, a co! W końcu nie samą pracą emigrant żyje!
Nie wiem w sumie dlaczego, ale przyszło nam do głowy wyjść na miasto w środowy wieczór. Tak bez konkretnych planów, po prostu przejść się po Edynburgu i zobaczyć co się gdzie dzieje, o ile coś się gdzieś dzieje... I właśnie to "o ile" okazało się niezwykle istotne... No bo cóż, jacyś ludzie niby na mieście są, ale to jakieś pojedyncze zdesperowane party animals jak my... Brakowało mi tej radosnej alkoholowej atmosfery piątkowej czy sobotniej nocy, kiedy to Edynburg ujawnia swą prawdziwą pijacką twarz. I wszyscy się bawią, piją, jedzą fish & chips z jakiejś gazety czy czegoś podobnego, stoją na ulicach i rozmawiają i śmieją się. I nie ważne, zima, lato, jesień, wiosna, te dziewczyny chodzą w sandałkach na szpilkach i króciótkich sukienkach. No, czasami jeszcze zdarza się, że takie dziewczę biegnie do taksówki na bosaka, a sandałki niesie w ręce. Ale o to chodzi: jest weekend, jest impreza. No, z tym, że jednocześnie jak nie ma weekendu, tylko jest po prostu week, to nie ma imprezy, w sensie ogólno-edynburskiej imprezowej twarzy...
No cóż, może to jest jeszcze kolejny powód przemawiający za tym, by wreszcie zmotywować się i poszukać sobie "normalnej" pracy, gdzie mam normalne weekendy?

No comments:

Post a Comment