Thursday 17 September 2009

trudne pytania...

Na jak długo zostajesz? Jakie masz plany? Chcesz wrócić do Polski czy zostać? Można by mnożyć i mnożyć i zapisywać różne warainty tych pytań, a i tak będzie chodzić o to samo, o tą niewytłumaczalną możliwość okazania zdziwnienia, że tak wielu z nas emigrantów nie ma sprecyzowanych planów, a kwestia "wracam - zostaję" nie ma dla nas wymiaru zero jedynkowego. Bo to przecież takie niebywałe, że gotowi jesteśmy na taką otwartość co do wizji naszej przyszłości! Że nie mówimy: za 5 lat muszę mieć dom, samochód, żonę/ męża, dzieci, psa, lwa i któż raczy wiedzieć co jeszcze...
Pierwszy raz przyjechałam do Edynburga trzy lata temu. Bo nie mogłam siedzieć w miejscu. Bo wiedziałam, że świat nie kończy się z linią horyzontu i chciałam tego doświadczyć. Chciałam doświadczyć czegoś mi do tamtej pory nieznanego. Chciałam doświadczyć życia na emigracji... Tak, to jest chyba moja nie dość dobrze dopracowana i sprecyzowana odpowiedź na kolejne z serii trudnych pytań: dlaczego wyjechałaś z Polski?
Bo tak. I już.
Wyjechałam. To się liczy.
No ale wróciłaś przecież, powiedzą mi. Tak, to prawda, wróciłam. Były powroty i powroty. Bo już sama nie wiem, czy ja wracam do Polski czy ja wracam do Edynburga.
Ale teraz mieszkam tu, w Edynburgu. I znowu kolejne trudne pytanie: dlaczego zostałaś? Dla pieniędzy? Dla łatwego życia? Poznałaś kogoś? Czy co? I tu znowu nie odpowiem zero - jedynkowo, bo tak się nie da i całe szczęście, że się nie da. To ograniczałoby możliwości doświadczania.
Nie planowałam zostać w Edynburgu. To miały być kolejne wakacje. Jednak okazało się, że zostałam. I nie potrafię powiedzieć dlaczego. I nie uważam, żeby było w tym cokolwiek niewłaściwego.
Oczywiście nie przeczę, tu życie jest inne niż w Polsce. Forsy wystarcza na co potrzebuję. Pracując za płacę minimalną mogę pozwolić sobie na zagraniczne wakacje, częste chodzenie na shopping i różne inne fajne rzeczy. Tu w Szkocji nie ma srogiej zimy, a ludzie się do ciebie uśmiechają, nawet jeśli jest to niezbyt szczery (podobno powszechny tu) uśmiech. No ale jednak... Tu jest inaczej, wygodniej... Więcej tanich lotów przecież jest w Wysp niż z Polski, więc nic dziwnego, że ludzi stać na wypoczynek pod palmami, nawet jeśli na codzień tylko sprzedają kanapki.
....
Okazuje się, że pytanie czym różni się życie na Wyspach od życia w Polsce można doliczyć do kolejnych tak zwanych trudnych pytań. Albo pytanie o relacje Polaków z innymi Polakami. Swoją drogą temat rzeka zalewający polskie media. Podobnie jak opinie Brytyjczyków o Polakach, ciężko pracujących, niby wykształconych, wyizolowanych, ledwo dukających po angielsku alkoholikach i looserach... Inna sprawa, że my Polacy uwielbiamy tworzyć swój autoporteret w taki sposób, że to niby inni go malują, że niby nie jest auto...
I jak ja mam się do tego wszystkiego ustosunkować? Prawda co prasa polska o emigrantach polskich na Wyspach pisze czy nieprawda? I znowu zero - jeden. I znowu nie odpowiem. I znowu powiem: to trudne pytanie.

Mogłabym mnożyć te trudne pytanie, ale chyba już na to niepora... Trzeba zażyć odrobinę snu, bo jutro kolejny dzień szarego (czy napewno szarego?) życia emigrantki...

No comments:

Post a Comment