Thursday 8 July 2010

Czy jesteśmy looserami?

Przechodziłyśmy niedawno z koleżankami pod Johnem Luisem i jedna z nas zwróciła uwagę na dywan za dwie stówy. Ładny dywan, to fakt. Jednak szybko odwróciłam wzrok. Po co mi dywan za dwie stówy do tymczasowego mieszkania, w którym nie wiadomo jak długo jeszcze zostanę? Stwierdziłam, że taki dywan jest idealny dla tych szczęśliwców, co mają rodzinę, karierę, własne mieszkanie, które mogą urządzić jak im się podoba. I pieniądze mają, oczywiście. I wtedy pomyślałam o moich znajomych z Polski, którzy w ten czy inny sposób układają sobie życie...
A co ja takiego zrobiłam, że nie mam kariery, pieniędzy, faceta? Tak samo jak oni skończyłam kiedyś podobno jakieś studia w Polsce. A tu jak dosłownie jak na tej naklejce na drzwiach do mojej tymczasowej łazienki: "no job, no cash, no future". Tak, te trzy słowa słyszę bardzo często jako przyczyny emigracji. A co jeśli odnoszą się one do życia na emigracji? Czy jeśli tak wygląda moje życie to znaczy, że jestem looser?
O co właściwie chodzi z tym sukcesem, karierą i innymi takimi pustymi słowami? Pamiętam jak kiedyś w liceum profesor od historii śmiał się z tego, co napisane było na karcie okolicznościowej na dzień nauczyciela: "życzymy pasma sukcesów". "A co to właściwie jest to pasmo sukcesów?" - zapytał się nas i puknął się w czoło...
Ale pytanie pojawia się znowu: czy wybierając emigrację, prace niewymagające kwalifikacji za najniższą krajową, tymczasowe mieszkanie, tymczasowe związki i przyjaźnie, rozmowy z rodziną na Skype itp. itd. jesteśmy loosers? Czy to znaczy, że "no job, no cash, no future" w Polsce zamieniliśmy na "shitty job, shitty cash, shitty future" na Wyspach? I po co?
Przeczytałam komentarz kolegi do tekstu, który napisałam jakiś czas temu... I tak się zastanawiam, czy tu, na Wyspach, jest faktycznie łatwiej i wygodniej i zadowalamy się pewnym minimum niezbędnym, żeby zaspokoić nasze podstawowe potrzeby i nie martwić się zbytnio. Czy "większe wymagania" i "spectrum możliwości" to tylko puste frazesy? Może faktycznie oszukujemy się mówiąc, że emigracja otwiera oczy? Może tylko odwraca wzrok od tego, co widzieliśmy do tej pory? A może jednak pozwala spojrzeć na pewne aspekty życia w inny sposób? Bardziej krytycznie albo i na odwrót, z przymróżeniem oka?

Tak myślę sobie o tym moim looserskim życiu na emigracji i właśnie przed moimi oczyma powstał typowy dość obrazek. Impreza, spotkanie towarzyskie czy jak kto woli party. Okazja, żeby poznać nowych, interesujących ludzi. Powiedzmy, że nawet zagadanie mnie jakiś przystojniak. Wow! Rozmawiamy to o tym, to o tamtym i w końcu pada pytanie: "a co robisz w Edynburgu? Studiujesz?". "Nie, nie studiuję". "To co robisz w takim razie?" - pada to bardzo niezręczne pytanie. "Ach, cieszę się życiem, poznaję fajnych ludzi i staram się miło spędzać czas! Podróżuję trochę..." - mówię entuzjastycznie. "Wow, super! Ale co, pracujesz gdzieś?" - och, nie! Dlaczego go to tak interesuje? I co ja mam teraz powiedzieć, że sprzedaje śmierdzące paje, sprzątam czy robię coś równie nieatrakcyjnego? I wtedy właśnie czuję się jak looser? Wtedy sobie uświadamiam, że dla wielu osób to, gdzie ktoś pracuje świadczy o tym, kim ten ktoś jest. Kim jesteś? Doradcą marketingowym? Prawnikiem? Web designerem? Sprzedawcą pajów?! Łup, łup, łup... Pif-paf! Już po mnie!
Czy naprawdę to gdzie pracujemy świadczy o tym, kim jesteśmy? Czy fakt, że nie robimy kariery i nie mamy pracy w zawodzie wrzuca nas do kategorii loosers czy mówiąc po polsku "niezaradnych życiowo"?

5 comments:

  1. hym... u mnie bycie looserem to po trochu brak ambicji i motywaji na sukces (bo zawsze wyznawalam inne wartosci), ciekawosc zycia ktora nie pozwala mi usiasc na miejscu i dorobic sie kariery i zludna nadzieja, ze mi sie uda, bo zawsze mi sie w zyciu udaje... tymczasem powoli zblizam sie do 30stki i jestem w sytuacji, no job, no cash, no future...ale ciagle jeszcze wierze, ze bedzie dorze...

    ReplyDelete
  2. wiele razy sobie zadawalem to pytanie. z pewnoscia w oczach spoleczenstwa jestem luzerem. najsmieszniejsze jest to ze to moja wlasna decyzja, bo w polsce mialem prace i wszystko powolutku sie ukladalo. podjalem jednak decyzje o zmianie srodowiska. nie kazdemu pasuje stabilizacja. tak naprawde nigdy mnie nie ciagnelo do dywanow za 200funtow. czasem mysle ze chcialbym pozbyc sie tego co mam (choc mam niewiele;) tylko po to by pozbyc sie wszelkich wiezi materialnych. chyba studiowanie wschodnich filozofii namieszalo mi w glowie ;) tak to juz w zyciu jest ze jesli twardo nie dazysz w wyznaczonym celu to bedziesz sie szwedac. tak mijaja dni i lata... ale tak naprawde to w czym jest problem? jesli nie uczestniczysz w spoleczenstwie tak jak pan bog przykazal, to znaczy ze to nie jest twoja droga. konflikt zawsze bedzie pomiedzy tym czego chcesz i czego wymaga od ciebie spoleczenstwo. sa jednak ludzie ktorzy nie chca isc na kompromis. mozesz wszak wciaz jeszcze zawrocic z drogi, znalezc meza urodzic dziecko to cie zmotywuje do pracy i podazania sciezka kariery. pojawi sie samochod dywan dacza itp nielatwa to sztuka zrobic dobry uzytek z wolnej woli ;) tak mi sie wydaje ze jesli jestes tam gdzie jestes to znaczy ze nie chcielas godzic sie na pewne kompromisy wobec zycia. wydaje mi sie ze to ok. zgodzenie sie mogloby wywolac kolejne wyrzuty sumienia, a tak jest wciaz szansa na zycie w zgodzie z samym soba. ryzyko porazki duze, ale stawka jest wygrana o najwyzszej wartosci "im a looser baby so why dont u kill me?"

    ReplyDelete
  3. jeden drugi trzeci przypnie mi etykietkę looser.
    niech przypinają , niech przypną mi ją nawet miliony.
    cóż z tego.
    nie wierze w demokracje.

    ReplyDelete
  4. Jest latwiej i wygodniej tylko ambicji zawodowych trzeba sie pozbyc. od razu bedziesz szczesliwsza! nie ma raju na ziemi, mozna byc tylko bardziej zadowolonym badz mniej..
    Osobiscie za malarza sie przebieram, a kim jestem to nie mam pojecia..
    dodam jeszcze, ze moim zdaniem rownie wazna jak przyszlosc, a moze i wazniejsza, jest terazniejszosc, i ze nie ma co sie stresowac na zapas, takze glowa do gory, dalej ciesz się życiem, poznawaj fajnych ludzi i staraj się miło spędzać czas i wszystko bedzie dobrze:)
    a ze kasy nie robimy to nam sie tylko wydaje, jestesmy bogaczami, np. woda pitna nam z kranu leci 24h na dobe:)

    ReplyDelete
  5. Hey Mary fajne rozkminki, dodam oD siebie ze dylemat mi nie obcy, choc ostatnie 2 lat po 30tce zaczelo mnie to martwic wlasnie do stanu wrecz niewygodnego, mam syna i co mu powiem? ze tatus toalete myje? presja spoleczna cisnie...wyjechal/a i co nic nie ma? 45 lat brak kariery, ludzie patrza matce wstyd..ale jak kolega voyjna napisal , nawet jak ci sie wydaje ze masz malo materialnie i tak masz wiecej niz 80% ludzi na ziemi...model spoleczny w jakim zyjemy wymusza konsumpcje itd, kolo sie kreci a my jak chomiki w nim gonimy...

    ReplyDelete